styczeń stulecia ('87)
Długo szukałam sensownej nazwy dla tego bloga. Kiedyś, kiedy z nim startowałam, wydawało mi się, że pisanie pod swoim imieniem i nazwiskiem to jedyna, słuszna opcja. Nic mnie nie identyfikowało, ja nie identyfikowałam się z niczym, aż do teraz. Pisząc styczeń stulecia nie miałam pojęcia, że wróci on do mnie ze zdwojoną siłą, że będzie mówił o mnie więcej niż jakikolwiek inny wiersz. Że w tym całym szaleństwie to on mnie udźwignie. Niosę go teraz w sobie, czuję mocniej niż kiedykolwiek.
styczeń stulecia (’87)
pierwszy raz odwiedziłam Poznań
zamknięta w brzuchu matki –
pękał jak przejrzały owoc
z którego na świat chce wydobyć się
lekko nadpsuta pestka
mało powiedzieć że mróz ścinał kałuże
po oblodzonej drodze zsuwaliśmy się autem
i nie wiem kto głośniej krzyczał –
ja uwięziona wewnątrz
czy moja matka
było minus dwadzieścia siedem stopni
styczeń stulecia wciskał mnie w ramiona
przypadkowych kobiet
karmił mlekiem które do mnie nie należało
podobno na piersi wyhodowała mnie mamka
i stąd wziął się mój podły charakter
podobno dlatego nie pasuję do nikogo
z mojej rodziny
po raz pierwszy odwiedziłam Poznań
jedenastego stycznia o pierwszej jedenaście
niechcący obudziłam się w świecie
niekończących się końców świata
i tak mi już zostało
/ z tomu #bodypain, Fundacja Duży Format 2022

Komentarze
Prześlij komentarz