Rewolucja, na którą wszyscy czekamy / "gorączki" Adrianna Olejarka (recenzja)
Rok 2024 obfitował w wiele świetnych książek, a jednym z dowodów na to niech będzie fakt, że w 12. Konkursie Poetyckim Fundacji Duży Format, w kategorii „DEBIUT” wybrane zostały aż dwie laureatki. Adrianna Olejarka – jak napisano na zakładce książki „gorączki”, będącej nagrodą w/w konkursie, to „nauczycielka, psychofanka slamów poetyckich, współmatka piesy Luny”. I to właśnie miłość do slamów zdaje się wyrywać z tomu, łamać barierę między poetką a czytelnikiem, jednocześnie w niezwykle umiejętny sposób wskazywać na to, co gdzieś pod skórą drapie nas przecież najbardziej.
„gorączki” to tom monologu, wykrzyczanej w stanie wyższej konieczności opowieści o życiu, które boli. O codzienności, która zamyka w okowach sztucznie wykreowanej moralności i przyzwoitości – to nawiązanie dialogu między tym, co wypada a tym, co być może wypadać nigdy nie będzie (przynajmniej dla niektórych). Poetka / podmiotka jest tutaj głosem rozsądku, przebłyskiem nowego pokolenia, dla którego nie ma rzeczy niemożliwych. Nie ma barier nie do pokonania i murów, których nie dałoby się zburzyć.
Gorączka to motyw przewodni, motor wszystkich działań – jest jednocześnie objawem choroby, ale i „żądzą, namiętnością, zapałem” (Słownik Języka Polskiego PWN) – wewnętrzną, nieokiełznaną energią, która niesie czytelnika przez tę szczególną opowieść. A ta jest przekonująco spójna. Wiersze / utwory / są napisane ciągiem, bez żadnego podziału na wersy i pozbawione znaków interpunkcyjnych. To czytelnik decyduje kiedy, gdzie i jak zrobić przerwę na oddech, kiedy zwolnić a kiedy przyspieszyć – zabieg ten jest niemal doskonały, zwłaszcza w kontekście poetyki slamu. Poetyki manifestu, jaką dostarcza Olejarka.
Poetka startuje z poziomu 38,1’C i z każdym wierszem / manifestem temperatura rośnie. Krew zaczyna się gotować, a język przestaje zważać na to, czy podawane przez chorujący umysł słowa są jeszcze poprawne. Świat podmiotu to świat niewygodny, taki, z którym należy walczyć jak walczy się z systemem. Poetka w przyciągający uwagę sposób opisuje rzeczywistość, w której jest wyłącznie elementem, zużywającym się trybikiem maszyny, która toczy się po torach we własnym tempie. Miejscami zwalnia bieg, ale nigdy się nie zatrzymuje.
Autorka mówi: „gdy dorosnę chcę być freelancerką robić nic w taki sposób żeby dostać za to pieniądze może wtedy ocalę te części siebie które tracę za każdym razem gdy szczypią mnie policzki w drodze na nocny autobus” [„listy”, s.9]. Bo świat poetki to świat zwyczajny, do bólu przewidywalny. Poukładany według odgórnie narzuconych reguł, a przecież gdzieś głęboko śpi wcale nie aż tak ukrywana potrzeba do samostanowienia. Do kształtowania swojej rzeczywistości podług własnego uznania. Bo kim jest podmiotka tego tomu? Zerwaną ze smyczy społecznych i politycznych wiązań młodą przedstawicielką nowego świata? Może tylko zbuntowaną nastolatką, której nie dane było zaznać spełnienia, a teraz jest już za późno?
Olejarka zwraca szczególną uwagę nie tylko na problematykę codzienności własnej, ale także tej w ujęci globalnej. Dochodząc do temperatury 39’C mówi –„nastolatki mojego wnętrza odwiedzają gabinety lekarskie szukają pomocy krzyczą i lądują w szpitalach psychiatrycznych one wiedzą lepiej ile kosztuje śmierć człowieka odwołana miłość rodziców i choroba” [„nastolatki mojego wnętrza”, s.15]. Tymi słowami przeładowuje magazynek. To jedynie krótka faza, złowieszcza zapowiedź tego, co potem – a potem jest tylko więcej i bardziej.
„gorączki” to książka nad wyraz potrzebna, niebywale współczesna i otwarta na zupełnie inny wymiar. To jednak także pozycja stricte kobieca, feministyczna w tym dobrym ujęciu. Ukazuje świat młodych w sposób przystępny i zrozumiały, momentami wręcz zaraża buntem, lecz nie zraża przy tym do tego, co dla nas kobiet jest naturalne jak oddychanie –„za krótkie sukienki dekolty nieogolone nogi krzywe nogi brzuch z budowy nadmiernie wydęty schodząca z nosa skóra dorosły trądzik blade ciało w zimie za grube bycie za chude bycie” [„wstyd”, s.26]. A wstyd w tym tomie wypala wnętrze, wypływa z głębi i gorączkuje. Wraz ze wzrostem temperatury zdaje się narastać. Ta książka to rewolucja.
Z perspektywy poezji, z którą miałam dotychczas styczność, tom Adrianny Olejarki jest drugim biegunem, ciemną stroną Księżyca, która dopiero teraz zdaje się być odkrywana. A jednak trudno nie oprzeć się wrażeniu, że nawet w tym poetyckim manifeście jawi się coś wątłego, coś nieokreślonego – niedobór, niedopowiedzenie. Coś, co potrzebuje jeszcze czasu by w pełni wybuchnąć, lecz kiedy to zrobi, to nie będzie zwykła eksplozja, a supernowa.
Anna Musiał
.jpg)
.jpg)
.jpg)
Świetna recenzja, wnikliwie oddaje ducha „gorączek”, odważnej, drapieżnej i pulsującej współczesnością. Ubolewam, że nie jestem w stanie kupić wszystkich książek, które polecasz :*
OdpowiedzUsuńZ odmętów bloggera - dziękuję! :)
Usuń