Kiedy zabraknie lasów – refleksje nad gwałtownością przemian / „Tu był las” Ewa Wyrembska (recenzja)
Obcowanie z poezją jest jak wchodzenie do lasu. Z brzegu wszystko wydaje się znajome – język, emocje i metafory, ale im głębiej zanurzyć się w gęstwinie, tym mocniej uwypukla się mnogość znaczeń. I taka jest też książka Ewy Wyrembskiej „Tu był las”, stanowiąca Nagrodę w 12. Konkursie Poetyckim Fundacji Duży Format 2024, w kategorii DEBIUT.
Dotykając tej poetyki łączymy się z niemal pierwotnym instynktem – przetrwania i obserwacji. Zanurzamy w głębię tego, co człowiekowi najbliższe i najbardziej znajome, przy jednoczesnym odkrywaniu detali, które autorka chciała przed czytelnikiem zataić. Poetka / podmiotka komunikuje się z odbiorcą językiem prostym, zrozumiałym, nie sięgając po słownictwo akademickie – unika przy tym niepotrzebnych wtrąceń i zapożyczeń.
Autorka konsekwentnie snuje opowieść o lesie, który znika w oczach. O lesie, z którego z roku na rok, z tygodnia na tydzień wykrada się nie tylko drewno, ale i bogactwo roślinności, żywego ducha – tego, który definiuje także nas samych – „leśne zwierzęta szepczą nocami | w swoich norach dziuplach jamach | już nie ma żadnych bardzo starych lasów” [„dzikość”, s.17]. Las jednak nie jest w tym tomie wyłącznie dosłowny, stanowi alegorię człowieczeństwa, a poezja Wyrembskiej sukcesywnie uświadamia czytelnika, że oto na jego oczach zachodzi dezintegracja środowiska, powolne unicestwianie jego struktur.
W tomie życie człowieka jawi się jako proste, niemal schematyczne. Codzienność wyznacza rytm dnia i nocy, dni tygodnia, kawa, palenie w piecu – odstępstwem bywa jedynie pęknięta opona: „zjechał do wulkanizatora | przebita opona | rozsypała plan dnia | jak się sypią suche gałązki i liście | gdy układa kłody” [„puzzle”, s.19]. Centralnym punktem życia wciąż jednak zdaje się być praca, u podstaw której leży między innymi wycinka. Wokół niej właśnie toczy się życie podmiotu i obserwowanych przez nią postaci – mężczyzn i kobiet przywiązanych do swojego istnienia, pogodzonych z jego niekwestionowaną przeciętnością.
Czytelnikowi nie powinien jednak umykać fakt, że za tym działaniem kryje się prawdziwa tragedia – powolna, katastrofalna w skutkach degradacja, ukazana z perspektywy jednostki i na niewielką skalę. Las krwawi, a to, co z niego pozostaje, w zbiorowej świadomości trwa niemal niezauważalnie. Autorka tym zabiegiem zwraca uwagę na to, że ogólnie przyjęty mechanizm wyparcia działa tu niemal doskonale.
„nie zdążył zwieźć | a tną kolejne | piła nie ustaje | w dążeniu do nicości | formalnie rzecz biorąc | wycięty las to dalej las | więc o co | tyle hałasu” [„gównoburza”, s.8]
W poezji autorki zdecydowanie warto się zagubić – także dosłownie. Miszmasz poetyki lasu, wsi sąsiaduje tutaj z zapachem wilgotnej ziemi i warkotem pił mechanicznych, raniących i okaleczających okoliczne drzewa. Człowiek zdaje się tutaj stworzeniem wadliwym, przepełnionym ułomnościami i lękiem – takim, które czując nadchodzący kataklizm usiłuje ostatnim podszeptem rozsądku znaleźć drogę wyjścia z sytuacji, w której wyjścia dawno już nie ma – „składa ręce do modlitwy | nad słojami | ojcze nasz | któryś jest w drzewie” [„niedziela”, s.39]. W wierszach autorki na próżno bowiem szukać kompromisów. Poetka mówi wprost o tym, co boli, intensyfikując doznania poprzez sugestywność obrazów, plastyczność języka i dość rzadko spotykaną u debiutantów dojrzałość w obrazowaniu świata przedstawionego. A ten jest u Wyrembskiej przejmująco dosadny, miejscami wręcz barbarzyński.
I choć ten nagrodzony tom należy uznać za debiut udany, momentami można dostrzec w nim pewną monotonię, która zdolna jest pozbawić niewprawionego czytelnika zarówno elementu zaskoczenia, jak i możliwości głębszego zaangażowania w sferę emocjonalną wierszy. Nie jest to jednak wariant deprymujący, a subtelnie podkreślający swoistość świata, w którym przyszło nam wszystkim obcować.
Anna Musiał



Komentarze
Prześlij komentarz