najdoskonalsza broń - zimny wychów / "Lodowce" Ewa Wyrembska (recenzja)
W najnowszej książce pt. „Lodowce” (FONT, 2025) Ewa Wyrembska nie bierze jeńców. Jej tom to nie tylko chłodny powiew świeżości, lecz także solidna, poetycka opowieść, którą najlepiej snuje się wieczorem przy akompaniamencie wyjącego wiatru. A kiedy nikt nie patrzy, wkracza się w nią jak w labirynt – bez pewnego wyjścia.
Autorka od pierwszego wiersza wprowadza czytelnika w nastrój swoistej obcości. Dystans ten jest jednak pozorny, chłód wyraża jedynie cierpką obawę przed tym, co się wydarzyło lub wydarzyć mogło. Staje się namiastką, która, niezdolna do zakotwiczenia w świecie rzeczywistym, od tej chwili kształtuje niezbywalny fundament tomu – głęboką, choć rzadko nazywaną wprost – samotność.
W swojej książce poetka w sposób zdystansowany, lecz umiejętny, przeistacza podmiot z małego, zagubionego dziecka w kobietę doświadczoną przez los, dla której wyssany z mlekiem matki chłód zdaje się być zarówno barierą ochronną, jak i trudnym do przezwyciężenia ograniczeniem. Dysonans ten narasta wraz z upływem czasu, poddając pod wątpliwość zarówno zdolność postaci do okazywania głębszych uczuć, budowania relacji, jak i niemal jej wszystkie, życiowe decyzje.
[„to ty pokazałeś mi
lodowy szpikulec
najdoskonalszą broń
zastosowałeś zimny
wychów
a teraz się dziwisz”]
[„Skutki zimnego wychowu”, s.13]
Wyrembska prezentuje tom spójny, dojrzały. Oferuje czytelnikowi opowieść o tym, jak zimny oddech traumy pokoleniowej potrafi rozchwiać niepozorny spokój codzienności, burząc – zdawałoby się, w pełni ukształtowany fundament. „Lodowce” to pozycja warta uwagi – zarówno ze względu na głębokie zanurzenie w emocjonalność podmiotu, jak i na sam warsztat poetycki. Poetka oscyluje wokół traumy, przemocy oraz trudnego do zdefiniowania poczucia utraty – spokoju, poczucia bezpieczeństwa, a nawet siebie.
Stosuje przy tym język pozbawiony skomplikowanych fraz, jednak jest to wciąż język solidny, przemyślany, a tam, gdzie jest to uzasadnione, również fachowy. Chcąc nakreślić wielowymiarowość doświadczeń, sięga po zwroty stricte geologiczne, nawiązujące do lodowców: ich charakteru, budowy oraz towarzyszących ich powstaniu zjawisk, nadając im zupełnie nowy, poetycki wymiar.
„kem” [s.18]
kem powstaje w
szczelinie w obrębie lądolodu lub brył
martwego lodu w wyniku
odkładania się materiału skalnego
takiego jak:
siniaki paski
sprzączki od pasków rozżarzone papierosy opaski
zaciskowe kajdanki
przekleństwa
oraz inne werbalne i
niewerbalne formy przemocy
Umiejętność ta zdaje się być charakterystyczną nie tylko dla samego tomu, ale także dla autorki. Analityczny sposób postrzegania doświadczeń – własnych lub podmiotu, wybija się w tomie na pierwszy plan. Poetka sukcesywnie prowadzi czytelnika przez różne etapy życia, w każdym z nich odnajdując element wspólny: nieokiełznane zimno, wybrzmiewające jako niezaopiekowany smutek i trudna do zniesienia samotność.
„Lodowce” Ewy Wyrembskiej to mocna, niezwykle osobista opowieść o dojrzewaniu kobiety, ale też o systemie, w jakim swego czasu przyszło jej / podmiotce / dorastać. To ponadczasowa podróż przez chłodne równiny, moreny (choć te jawią się bardziej jako emocjonalne niedostatki aniżeli miejsca wzięte z papierowej mapy – „w życiu nie może być za lekko | ale falista równina | to nie brzmi dobrze”, [„morena denna”, s.16]), a nawet poprzez byle jaką, szarą przyszłość znanych i nieznanych bohaterów.
W świecie wykreowanym przez Wyrembską człowiek jest bowiem jedynie smutnym zniekształceniem, falą przepływu przez świat, w którym najlepszym sposobem na pozostawienie po sobie śladu zdaje się być – na wzór lodowca, wyżłobienie go w ziemi.
Anna Musiał

Komentarze
Prześlij komentarz