Przejdź do głównej zawartości
"8 wierszy w 8 dni", dzień piąty
dzień piąty
poecile montanus
A.
tamtej wiosny wyłowili nas z połogu.
nasze matki przypominały oceaniczne rozdymki,
w otwartych ustach obracały monety. plątały języki.
z wiekiem przeszliśmy w inny stan skupienia ‒
jako pierwsi zmierzyliśmy odległość miast na tętnicach.
myślałem wtedy, że czas odmienia nas przez przypadki;
że sikorka syberyjska w ciągu roku wyprowadza jeden lęg,
a samiec przynosi jej pokarm. zimowaliśmy w Monachium.
wiążąc palce w supły, wygrzebywaliśmy z ziemi
pierwsze kiełki pierwiosnków. beztroska niosłaś w sobie
wszystkie kolory Kandinsky'ego, kurs kolizyjny. dzisiaj
jesteśmy lekkostrawni jak popiół, wacik nasączony sokiem;
porankami przychodzi po nas biała śmierć. szepcze
nasze imiona. chwytasz mnie wtedy za rękaw ‒
trzepot linii poziomych odwraca uwagę od okna.
- z tomu „Coleoptera”, FDF 2018
Komentarze
Prześlij komentarz